Krem jest bardzo wydajny, jedna pompka nałożona plackami na twarz zapewnia naprawdę solidną warstwę krycia. I tu kolejna kwestia, czyli kolor, krycie, aplikacja. Kolor: byłam przygotowana na to, że kremy BB mają specyficzną gamę kolorystyczną, jednak i tak zaskoczyła mnie taka błotnista, lekko sina tonacja. Obecny okres to też średni czas na testy dla mnie, ze względu na to, że moja naturalnie oliwkowa cera jest trochę opalona, więc kontrast kolorystyczny jest jeszcze większy. Zdecydowanie lepiej prezentowałoby się to zimą, gdy moja twarz jaśnieje i to znacznie. W każdym razie, odcień kremu nie ma nic wspólnego z europejskim różem czy pomarańczem. To zgaszony beż, z lekko szarawymi tonami? które jednak bardziej przerażają tuż po nałożeniu, bo, zgodnie z filozofią BB, faktycznie stapiają się ze skórą. Nie wiem, jak ten krem to robi, ale faktycznie wtapia się w twarz, nie odcinając znacznie od jej kolorytu. Co ciekawe, zanim zaaplikowałam go docelowo na skórę twarzy, roztarłam trochę na wierzchu dłoni, i zapomniałam o nim. Poszłam pod prysznic, i byłam w lekkim szoku widząc, że krem nie tylko przetrwał prysznic, ale w zasadzie w nienaruszonej formie jest tam, gdzie go nałożyłam.
Z pozostałych cennych informacji to na pewno obecność wysokiego filtra, który przyda się i latem, i zimą (ostre, odbijające się od śniegu promienie słoneczne rażą mnie zimą znacznie bardziej - skóra obrywa nimi tak samo). W kwestii obietnic wygładzenia i ujędrnienia, to zbyt krótko testuję produkt by móc to ocenić, ale na pewno jest to natychmiastowy efekt optycznego wygładzenia i odbicia światła. Skóra sprawia wrażenie nawilżonej, wykończenie jest lekko wilgotne i typowe dla uwielbianego przez Azjatki efektu młodej, błyszczącej skóry. Nie podkreśla porów, nie wchodzi w zmarszczki, nie robi nic krzywdzącego dla skóry, zachowuje się na niej raczej jak nawilżający krem pielęgnacyjny. Jeśli chodzi o odcień, to nada się z pewnością dla bladolicych, myślę, że na poziomie NC 15 z Maca, czy Revlon Colorstay 150 Buff. U mnie obecny odcień cery to coś około NC 20-30. Krycie - dość mocne, i zależne od ilości nałożonego produktu, na pewno ujednolica ogólny koloryt, przy poważniejszych przebarwieniach czy plamach może wymagać wsparcia korektora. Przede wszystkim określiłabym idealną "kandydatkę" dla tego kremu jako osobę ze skórą suchą lub mieszaną, wrażliwą, wymagającą odżywienia i pozbawioną blasku - jeśli ten opis jest Wam bliski, to nie rozczarujecie się tym produktem.
Pierwsze starcie z azjatyckim BB uważam za udane i przede wszystkim - za zachęcające do dalszych testów. Chętnie sprawdzę inne kremy tego typu, więc jeśli możecie mi polecić coś udanego, to czekam, a do Skin79 będę jeszcze wracać, żeby lepiej ocenić jego zachowanie w okresach większej bladości i naturalnej szarości skóry - jesień już za rogiem... :)