Jest wiele kosmetyków, które budzą ciekawość i intrygują swoim pojawieniem się, jednak często jest tak, że po chwilowej fali zainteresowania - okazują się nijakie i niewarte uwagi. Gdy jednak kilka tygodni temu zadebiutował nowy podkład Catrice HD Liquid Coverage, nie dość, że z miejsca wzbudził ogromne poruszenie, to jeszcze do tej pory jego zdobycie graniczy z cudem. Dziś kilka słów o tym, co to za produkt, skąd te kontrowersje i przede wszystkim: czy warto?
Konfrontując słowa producenta z rzeczywistością, już na wstępie muszę przyznać, że mamy do czynienia z niecodzienną sytuacją, gdy większość obietnic to prawda. Podkład jest bardzo lekki - wodnisty, co zwiastuje już jego opakowanie - ponieważ nabieramy go ze szklanej, matowej buteleczki pipetą. Apropo tej butelki - ok, nie ma pompki i ze względu na szkło jest dość ciężka, ale prezentuje się ładnie i porządnie. Osobiście lubię, gdy kosmetyki przy okazji wyglądają estetycznie, z plastikowych tubek z pościeranymi napisami od razu mniej przyjemnie się korzysta. Wracając do właściwości podkładu Catrice - pierwsze, co rzuca się w oczy to wodna konsystencja oraz kolor. Posiadam dwa odcienie - 010 Light Beige (najjaśniejszy w gamie) oraz 020 Rose Beige. Najjaśniejszy jest naprawdę jasny - czysto beżowy, porcelanowy, bez wyraźnych tonów żółtych czy różowych. Kojarzy mi się nieodłącznie z nr 150 Buff Revlonowego Colorstay. 020 jest wyraźnie ciemniejszy, jednak to wciąż dość jasny kolor. Mimo nazwy, nie ma w sobie nic z różu - na szczęście. Nie było mi dane jeszcze przyjrzeć się nr 030, Sand Beige, a na swatchach na stronie Catrice wydaje się przyjemnie żółty.
1. Catrice HD Liquid Coverage 020 Rose Beige 2. Catrice HD Liquid Coverage 010 Light Beige
Jak podkład Catrice sprawdza się w akcji? Wspomniana konsystencja sprawia, że on faktycznie jest niewyczuwalny na twarzy. Ja nakładam go kilkoma kropkami, po czym wciskam beautyblenderem albo flat topem. Co jest jego największym zaskoczeniem - to krycie, bo nie sztuką jest stworzyć lekki i delikatny podkład, który jednak w efekcie zafunduje nam prześwity i nierównomierne wykończenie. W tym wypadku jest inaczej - od pierwszej warstwy widać zauważalne wyrównanie kolorytu, a przy drugiej otrzymujemy je już właściwie na poziomie mocnego, średniego - mówię to ja, z liczną siecią spękanych naczynek i przebarwień. Ta jego lekka konsystencja dobrze robi także wszelkim nierównościom skóry, bo kładzie się na niej cienką, satynową warstwą, nie uwydatniając ani suchych miejsc, ani żadnych blizn czy zgrubień. Wiecie, o co mi chodzi - bardziej gęste, czy tępe w konsystencji podkłady bardzo często po prostu widać, niczym olejną szpachlę, tutaj - nie ma mowy o takiej sytuacji.
Wykończenie podkładu (oceniam na skórze mieszanej) jest właściwie półmatowe- matowe, pudruję go z przyzwyczajenia lekkim Stay Mattem, choć w zasadzie gdy siądzie porządnie na skórze, to trzyma się i bez tego na miejscu przez kilka dobrych godzin. W 24 nie wierzę, jednak jest to spokojnie cały dzień, bez spływania, nie czepia się też szaleńczo szalików, ekranu telefonu czy nadgarstka gdy tylko zaswędzi Was nos.
Gdzieś przeczytałam porównanie, że Catrice HD Liquid Coverage to odpowiednik... Re(Marc)able od Marca Jacobsa - w sumie zarówno opakowanie, pipeta jak i konsystencja faktycznie trochę na to wskazują. Co do działania, niestety nie jestem w stanie tego określić, po podkłady wysokopółkowe sięgam rzadko.
Podsumowując - Catrice wykonało kawał dobrej roboty z tym podkładem, wypuszczając w końcu coś, co poza pomysłem i sloganem reklamowym, faktycznie realizuje jego założenia. HD Liquid Coverage faktycznie sprawia, że nasza twarz wygląda po prostu dobrze, jest jak lekko muśnięta Photoshopem w butelce - a o to chyba chodzi. Nie jestem pewna, czy sprawdzi się u bardziej problematycznej cery, jednak spokojnie mogą po nią sięgać posiadaczki skóry suchej, mieszanej, czy wrażliwej. Zdecydowanie polecam też aplikację gąbeczką - w tym wypadku ten efekt airbrush będzie jeszcze spotęgowany.
Minusy? Chyba jedyne kontrowersje i negatywne emocje, jakie budzi, to kwestia jego dostępności. Na rynku polskim pojawia się falami - drogerie otrzymują dosłownie po kilka sztuk każdego odcienia co jakiś czas. Nie do końca to rozumiem, bo w Niemczech czy Holandii stoi sobie spokojnie na półkach, jakby tego było mało - z dołączonym gratis korektorem z serii Camouflage. W każdym razie, póki panuje na niego taki popyt - trzeba po prostu śledzić konkretne drogerie i wyczekiwać momentu, w którym akurat pojawi się kilka sztuk.
Moje pochodzą z drogerii Kosmyk za 28,99zł co ciekawe - kupiłam je w dwóch partiach i jak możecie zauważyć - różnią się wizualnie od siebie. W jednym pipeta jest większa i matowa, nieco inaczej wyglądają też napisy na butelce. Nie ma to jednak wpływu na właściwości samego produktu.
Jestem ciekawa, komu udało się dorwać podkład Catrice
i jakie wrażenia - zgadzamy się co do niego? Dajcie znać.